26 wrz 2014

Dom Sądecki.

Czas napisać, gdzie byłam na plenerze. 
Byłam w przeuroczym miejscu nazwanym przez właścicieli Domem Sądeckim. Właścicielką, razem z mężem, jest moja koleżanka z podwórka :) Z podwórka z czasów podstawówki :)
Dom to odnowiona, przebudowana, stara chata góralska. Daleko od szosy, daleko od sklepu i ludzi. Są jednak sąsiedzi, dostarczają  świeży,  prawdziwy ser i mleko oraz  pyszne obiady.





Obok domu stoi sobie stodółka, a w niej mieści się pracownia:






Wszystko z góry wygląda tak:





 
Jak ktoś lubi miasto i nocne życie, lepiej niech sobie odpuści. Jeśli jednak kochacie przyrodę, ciszę i spokój, no i oczywiście interesuje Was ceramika, to w imieniu właścicieli zapraszam Was w przyszłym roku. Plenery zwykle są w pierwszej połowie sierpnia, więcej aktualnych informacji znajdziecie na stronie Domu, albo na FB, tutaj. Wiosna to czas decyzji i rezerwacji,


Takie widoki z Domu o zachodzie słońca to rzecz normalna:











Rankami można zaś podziwiać podnoszące się mgły:





Nawet zwierzaki są w porządku:






 A na kota właścicieli trzeba uważać, potrafi zawędrować do łózka pod kołdrę. Dla mnie akurat bajka!








Tak wygladał mój pokój:



Niedawno zapisałam się na zajęcia z ceramiki. Chodzę do pracowni Angoba w Warszawie. Cztery spotkania w miesiącu, każde po trzy godziny. Bardzo sobie je chwalę, ale  dopiero teraz doceniłam możliwości, jakie dawał mi plener. Dwanaście godzin nad gliną  można było spędzić , jeśli tylko się chciało, dziennie, nie miesięcznie!  
Mam nadzieję, że zachęciłam Was do ceramiki w takich okolicznościach przyrody. Moze się kiedyś tam spotkamy?





Pozdrawiam, Iza.

24 wrz 2014

Pierwsze śliwki robaczywki ;)

Pierwsze śliwki robaczywki. Pierwsze koty za płoty... Dzisiaj piszę z dużą nieśmiałością :)

Nie miałam żadnych konkretnych planów na plenerze. Chciałam sobie polepić, poszkliwić, zobaczyć co wyjdzie, poczuć o co w tym wszystkim chodzi. Wiedziałam tylko, ze będę robić rzeczy małe, bo takie lubię.

Zaczęłam od guziczków:





Potem potwierdziło się, że potrzeba jest jednak matką wynalazku. Porankami lubiłam sobie bowiem posiedzieć na tarasie  przy kawie i drutach. Okazało się, ze potrzebny mi przycisk do papieru, wiatr mi karki ze wzorem zwiewał. Tak powstały gruszki pieczone. Gruszki jako przyciski tylko dlatego, że bardzo lubię te owoce :)








Zawsze chciałam mieć specjalną miskę na kłębek. Zrobiłam więc sobie taką, niestety szkliwo trochę mi rozcięcie na nitkę zalało. Nic to, uczymy się na błędach. Następna mam nadzieję wyjdzie lepiej.








A to są prace czysto ćwiczebne, kafel domek i mała miseczka:







Reszta albo mi popękała, albo jeszcze czeka na szkliwienie. Jeszcze ocean ćwiczeń i wiedzy przede mną. Jeśli mi nie przejdzie, to całe życie nauki ceramiki mnie czeka :)
Koleżankom z  pleneru cudne prace powychodziły. Niestety nie udało mi się ich sfotografować po szkliwieniu, wtedy już wszyscy szybko sie pakowali. Następnym razem będę bardzo czujna i szybka!

Pozdrawiam, Iza.


23 wrz 2014

Jesień :)

Już jest!

Przedwczoraj w Kampinosie było tak:















W tym roku są! Moje ulubione muchomorki :)



















Pozdrawiam gorąco w ten pierwszy dzień jesieni.
Do ceramiki zaraz wracam :)
Iza.

17 wrz 2014

Migawki z pleneru.

Czas leci okrutnie szybko. Dawno tak nie miałam, że moje moce blogowe nie nadążają  za mocami przerobowymi. Mam zaległości od wiosny!

Dzisiaj pokażę Wam parę prac z pleneru, zdjęcia wykonane jeszcze przed szkliwieniem:









To typowe dla mnie formy bardzo "mini" . Będą rządkiem domków magnesików na lodówkę  albo zawieszkami, albo broszkami.

Tutaj moja pierwsza praca "midi' , czyli miska na włóczkę:

Miskę wykonałam z wałeczków.



Tutak kilka prac koleżanek, towarzyszek pleneru :)






Wkrótce mam nadzieję pokazać kilka moich prac poszkliwionych.
Pozdrawiam, Iza :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
 
design by suckmylolly.com